Wielka Brytania: Sztormowa pogoda. Wiatr osiągał prędkość 120 km/h
Wielka Brytania przeżywa w ten weekend kolejne dni sztormowej pogody. Wiatr nad południowo-zachodnią Anglią i Walią wiał z prędkością przekraczającą momentami 120 km/godz. W całym kraju obowiązuje 480 lokalnych alarmów powodziowych, w tym 3 najwyższego stopnia, oznaczające zagrożenie dla życia.
W hrabstwie Somerset, na terenach zalanych już od Bożego Narodzenia, poziom wody ponownie się podniósł. Jednocześnie powódź urosła też do rangi problemu politycznego. Dopiero po piątkowej wizycie premiera Davida Camerona po raz pierwszy wprowadzono do akcji wojsko, które pomogło ewakuować kolejną zalaną wieś. Zdaniem powodzian interwencja rządu jest o wiele spóźniona.
Gniewne reakcje sprowokowała zwłaszcza pierwsza podróż na zalane tereny prezesa Agencji do spraw Środowiska, Chrisa Smitha, odpowiedzialnego za zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Miejscowy poseł nazwał go w telewizji ofermą, a mieszkańcy winili go za zaniechanie pogłębiania rzek, choć dokładnie taka sama powódź miała już raz miejsce rok temu.
Smith tłumaczył się brakiem funduszy - i nie bez podstaw, bo dopiero w tym tygodniu rząd obiecał 130 milionów funtów na rozbudowę zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Dziennik "The Times" ujawnił, że już pół roku temu miejscowi farmerzy pisali do premiera z ofertą, że sami wyłożą spore sumy na pogłębienie rzek, byle tylko dołożył drugie tyle, ale rząd odmówił.
