Kolejny atak wichury i deszczu na Wyspach Brytyjskich
Wyspy Brytyjskie nawiedziła kolejna nawałnica. Atak wichury i deszczu pozbawił w nocy prądu 15 tysięcy mieszkań w południowo-zachodniej Anglii, zrywając linie wysokiego napięcia. Żywioł uszkodził też kolejową trakcję elektryczną.
Po najbardziej deszczowym styczniu od stu lat, luty zapowiada się nie lepiej - zarówno w Walii i na południu Anglii.
Brytyjski urząd meteorologiczny zapowiada na kolejne dwa dni wichury oraz ulewy, spodziewany jest też atak morza na przybrzeżne miejscowości. Co więcej, część meteorologów mówi o całej reszcie tygodnia, a inni nawet o dwóch tygodniach niestabilnej pogody.
Ekspert z Uniwersytetu w Reading Andrew Barrett, powiedział dziennikowi "The Guardian", że nad Atlantykiem powstała "istna fabryka sztormów". "The Independent" donosi tymczasem o pretensjach pod adresem odpowiedzialnej za zabezpieczenia przeciwpowodziowe Agencji do spraw Środowiska, między innymi za zaniechanie pogłębiania i odmulania rzek.
Pośrednio krytyce poddał ją następca tronu, który odwiedził wczoraj zalane tereny w hrabstwie Somerset. Książę Karol powiedział mieszkańcom, że "nic tak nie koncentruje uwagi jak kataklizm naturalny" i że wreszcie coś zaczęło się dziać w kierunku tego, aby ulżyć ich doli.
Agencja broni się, że od grudnia uchroniła przed zalaniem ponad milion 100 tysięcy budynków i prawie 6 i pół tysiąca kilometrów kwadratowych łąk i pól.