Huragan Laura przybiera na sile. Meteorolodzy ostrzegają
Nadciągająca nad wybrzeże Teksasu i Luizjany Laura jest już huraganem czwartej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Meteorolodzy ostrzegą przed niebezpieczeństwem i obawiają się, że żywioł będzie miał katastrofalne skutki.
Laura, która uderzy w południowe wybrzeże USA w nocy ze środy na czwartek, przyniesie wiatr wyrywający drzewa oraz opady deszczu powodujące lokalne podtopienia. Jak przewidują meteorolodzy - rzeki spływające do Zatoki Meksykańskiej odwrócą swój bieg, występując z brzegów. Na trasie huraganu wydano również ostrzeżenia przed tornadami.
W ostatnich godzinach Laura przybrała nad Zatoką Meksykańską na sile. "Nie zdziwiłabym się, gdyby huragan uderzył w ląd jako kategoria piąta" - ostrzegła meteorolog CNN Jennifer Gray.
Według prognoz najbardziej ucierpi obszar w okolicy granicy między Teksasem a Luizjaną. Houston - największe miasto regionu - uniknie najgorszego scenariusza, centrum huraganu - według najnowszych danych - je ominie. W aglomeracji wystąpić jednak mogą przerwy w dostawach prądu.
"To katastrofalny, zagrażający życiu huragan" - twierdzi dyrektor NHC Ken Graham.
Lokalne władze nie ignorują apeli meteorologów i szykują się na najgorsze. Zalecenia lub obowiązek ewakuacji wydano dla blisko 1,5 mln osób. W stan gotowości postawiono Gwardię Narodową.
By ułatwić ucieczkę przed żywiołem na autostradach w hrabstwie Harris w Teksasie zniesiono opłaty drogowe. Z powodu epidemii koronawirusa specjalne schrony wyposażone zostały w środki ochrony osobistej, w tym maseczki oraz płyny do dezynfekcji. By uniknąć nadmiernych tłumów, część ewakuowanych skierowano do hoteli, a nie do schronów.
Laura uderzy w wybrzeże USA na dwa dni przed przypadającą na sobotę 15. rocznicą spustoszenia przez huragan Katrina Nowego Orleanu. Wielu mieszkańców regionu pamięta niszczycielskie skutki tego żywiołu. Katrina spowodowała katastrofalną powódź w tym mieście, zginęło ponad tysiąc osób. Setki tysięcy mieszkańców wyprowadziły się, wielu do Nowego Orleanu nigdy nie wróciło.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski